– Jak się czujesz? – zapytał uprzejmie, ale obojętnie.
Serce zabiło jej mocno, lecz zdołała odpowiedzieć równie chłodnym tonem: – Dziękuję, lepiej. Wyspałam się i migrena minęła. Takie ataki rzadko mi się zdarzają. – Miło mi to słyszeć – rzekł. Zmierzyła go ostrym spojrzeniem. No, powiedz, że okazałam się bezmyślna i beztroska! Jednak Theo milczał i tylko przyglądał się jej uważnie. Mimo, iż miała na sobie wczorajsze zwykłe ubranie, wyglądała świeżo i szykownie. I ponętnie, pomyślał. – Nalać ci filiżankę kawy? – zaproponował, zdejmując dzbanek z palnika. Zirytowało go, że znów poczuł taki sam przypływ pożądania, jak wczoraj w nocy. Musi jak najszybciej wyjść – stracić ją z oczu i skupić się na pracy, która była jego wybawieniem przez ostatnich czternaście miesięcy. – Nie, napiję się herbaty – odparła. Wrzuciła do kubka torebkę i zalała wrzątkiem z czajnika. – Czy sprowadzono już mój samochód? – Tak, stoi przed domem. Jeśli już wstałaś, może przywieź swoje rzeczy. Muszę wyjść o jedenastej. – Już jadę, tylko wypiję herbatę – powiedziała. – Dzieci jeszcze nie wstały. – Owszem. Zwykle po dniu spędzonym na świeżym powietrzu śpią jak susły. – Usiadł przy stole i rozłożył poranną gazetę. – Skoro mowa o dzieciach, to muszę ponownie skontaktować się z agencją pośrednictwa pracy i znaleźć stałą opiekunkę. Czas szybko płynie i nie chcę zostać bez zastępstwa. Zatelefonuję jeszcze dziś rano. – Wciąż nie patrząc na Lily, dorzucił: – Przecież tego właśnie chcesz, nieprawdaż? Zyskać swobodę, by móc odmienić swoje życie. – Tak – potwierdziła cicho. Poczuła się jak uderzona obuchem. Jej obawy się potwierdziły. Po wczorajszym incydencie Theo nie mógł się już doczekać, by się jej pozbyć i zastąpić ją kimś bardziej odpowiedzialnym. Powstrzymując łzy, upiła łyk gorącej herbaty, żeby się opanować. Zaledwie dwa dni temu mówił tak serdecznie o ich wspólnych wakacyjnych planach. Zrobiło się jej wówczas ciepło na sercu i miała wrażenie, że należy do rodziny. Lecz dziś odnosił się do niej zupełnie inaczej – zimno i bezosobowo. Nigdy dotąd nie widziała go takim i po raz pierwszy poczuła się jak wynajęta pracownica, którą przecież w istocie jest. Wzięła się w garść. Podeszła do stołu i spokojnie usiadła. – Ja do nich zadzwonię – oświadczyła chłodno. – Zostaw mi tylko numer, a zorganizuję ci wstępne rozmowy z kilkoma kandydatkami w przyszłym tygodniu, czyli niedługo przed twoim wyjazdem na urlop. – Świetnie – stwierdził. Szybko dopiła herbatę i pojechała do siebie. Zapakowała trochę czystych ubrań i innych osobistych rzeczy, rozejrzała się po swym małym mieszkanku i pomyślała odruchowo, że nie da się go nawet porównać z wytwornym domem Thea. Zaraz jednak wyprostowała się dumnie i wzruszyła ramionami. Może jest skromne, ale za to miłe, przytulne i czyste. Zamykając frontowe drzwi uświadomiła sobie, że wróci tu na stałe szybciej niż przypuszczała – gdy tylko Theodore znajdzie bardziej odpowiednią opiekunkę.