Kilcairn zjawił się pod Akademią Panny Grenville kilka minut przed czasem.
Czuł się jak idiota, czekając przed bramą niczym grzesznik wypędzony z raju, ale panna Emma Grenville jasno postawiła sprawę, że nie wolno mu wejść na teren szkoły. Dawny Lucien wdarłby się mimo wszystko, ale nowemu nie przypadła do gustu perspektywa dziesiątek młodych dam uciekających z wrzaskiem i mdlejących na jego widok. Gdy pora spotkania nadeszła i minęła, pomyślał o sforsowaniu bramy, ale wtedy zjawiła się jego bogini. Szła długim, krętym podjazdem. Wydawało mu się, jakby nie widział jej od dawna, a nie zaledwie od dwóch tygodni. Musiał zapanować nad impulsem, żeby wyważyć bramę, wciągnąć ją na siodło i odjechać galopem. - Lucienie. - Alexandro. - Zsiadł z konia. Chciał być jak najbliżej niej. - Co u ciebie? - Dobrze, dziękuję. - To świetnie. A u ciebie? - W porządku. Odetchnął głęboko. Dość uprzejmości. Pora na normalną rozmowę. Języki programowania kontra zarobki w IT. O tych specjalistów biją się dziś firmy - Przewróciłaś moje życie do góry nogami - stwierdził. - Nie sądziłem, że ktokolwiek jest w stanie tego dokonać. - Przyjechałeś, żeby mi to powiedzieć? Twierdzisz, że zniszczyłam ci życie? Co ty sobie myślisz... - Nie powiedziałem, że je zniszczyłaś, tylko zmieniłaś - przerwał jej pospiesznie. - Inaczej patrzę na ludzi i na siebie. Zasługujesz na gratulacje. I podziękowania. Bawiła się guzikiem pelisy, unikając jego wzroku. Idealny prezent karta podarunkowa spa warszawa na każdą okazję. - Nie ma za co. Przecież mi płaciłeś. Potrząsnął głową. - Płaciłem, żebyś nie odjeżdżała. - Sięgnął między prętami i dotknął jej policzka. - Tęsknię za tobą. Zaczerpnęła oddechu i cofnęła się przed jego pieszczotą. - Wierzę, ale musisz znaleźć kobietę, która pozwoli sobą kierować. Co tutaj robisz? Zachowała wobec niego rezerwę, ale teraz doskonale ją rozumiał. - Nadal mnie lubisz. - To czysto fizyczna reakcja. W każdym razie lepiej ci będzie beze mnie. - Myślałem, że to ja będę przepraszał. Chodźmy na spacer. - Nie. Jedź już, Lucienie. - Czuję się, jakbym próbował wykraść zakonnicę z klasztoru. Wargi jej drgnęły. - Kiedyś to rzeczywiście był klasztor. Potrząsnął kratą. - Jest większy niż moja piwnica, ale też stanowi dla ciebie więzienie. Zbliż się przynajmniej i mnie pocałuj. Skrzyżowała ramiona. - Przypominam, że to ty zamknąłeś mnie w piwnicy. Tutaj jestem z własnej woli. Pokiwał głową. - Jesteś tu, bo nie wiesz, dokąd uciec. - Według ciebie i mojego drogiego wuja już nie muszę uciekać. Cieszę się teraz jego poparciem. tygodnik dgp - Przepraszam, że pchnąłem cię w objęcia Monmoutha, ale nie miałem wyjścia. - Dlaczego? - Bo nie wyszłabyś za mnie pod pretekstem, że nie chcesz mojej pomocy. Teraz już jej nie potrzebujesz. Przez chwilę patrzyła na niego wzrokiem, w którym ciekawość walczyła o lepsze z uporem. - Odmówiłam ci nie tylko z tego powodu. - Wiem. - Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej złożoną kartkę. - Mam nadzieję, że dzięki temu znikną inne powody. Wsunął list przez kratę. Wzięła go po chwili wahania.