- Wystarczy mój jeden telefon i wsadzą cię do izolatki. Przypomnij sobie,
że to właśnie ja wiem, jak bardzo boisz się samotności. - To znaczy, że nie chcesz pogadać o swojej córce? To bardzo ładna dziewczyna, Quincy. Miło, że dałeś jej moje ulubione imię. - Kolejne tygodnie samotności. Nie będziesz miał przed kim się przechwalać, nie będziesz miał kogo zgwałcić, kiedy zrozumiesz, że już nigdy nie dotkniesz kobiety. - Oddaj mi przysługę, glino. Następnym razem posłuchaj mojej taśmy i wyobraź sobie twarz swojej córki. Właśnie, pozdrów też drugą córkę, bo któregoś dnia wyjdę z tego pudła. Jestem bardzo szczęśliwy wiedząc, że została ci jeszcze jedna córka. - Pytam ostatni raz - zdecydowanie spytał Quincy. - Jak zdobyłeś zastrzeżony numer? - Zastrzeżony? Już nie - wycedził Sanchez. Gdy tylko Quincy odłożył słuchawkę, dzwonek znów się odezwał. Chwycił wyniki lotto ją natychmiast. - Czego? - spytał opryskliwie. Przez chwilę panowała cisza, potem odezwała się niepewnie jego była żona. - Pierce? Quincy zamknął oczy. Starał się opanować. Nie powinien był robić czegoś takiego. Jazda na rowerze - Elizabeth? 57 - Zastanawiałam się, czy mógłbyś oddać mi niewielką przysługę - powiedziała cicho. - Nic wielkiego. Po prostu chciałabym, żebyś kogoś sprawdził. Tak jak robiłeś to wcześniej. - Twój ojciec wynajmuje nowa ekipę budowlaną? - Quincy starał się rozluźnić dłoń zaciśniętą na słuchawce i wziąć głęboki oddech. W zeszłym roku teść rozbudowywał dom. Kazał swojej jedynej córce zadzwonić do byłego męża i prosić o sprawdzenie całej ekipy budowlanej. Były teść uwa¬ żał, że Quincy powinien zrobić chociaż tyle. - Nazywa się Shandling. Tristan Shandling. Quincy znalazł kawałek papieru i zanotował nazwisko. Serce wreszcie zaczęło bić trochę spokojniej. Poczuł, że znów jest sobą, a nie wściekłą bestią, szarpiącą się na łańcuchu. Na automatycznej sekretarce wciąż palił się czerwony licznik. Pięćdziesiąt sześć wiadomości. Ale poradzi sobie z tym, tak samo, jak radził sobie ze wszystkim w przeszłości. Wszystko w swoim czasie. - Termin? - zapytał. - To nic pilnego, ale niedługo. Myślę, że ma dom w Wirginii, jeśli to może ci pomóc. - Dobrze, Bethie. Daj mi parę dni. - Dziękuję, Pierce - powiedziała i tym razem zabrzmiało to tak, jakby mówiła szczerze. szpital new amsterdam Quincy nie od razu odłożył słuchawkę. Podobnie ona. - Czy... czy masz wieści od Kimberly? - zapytał nieoczekiwanie. Bethie wydała się zdziwiona. - Nie, ale zakładałam, że ty je masz. - Więc unika nas obojga. - Może telefonowała, kiedy cię nie było... - głos Bethie zamarł. Chyba zrozumiała, jak to zabrzmiało, i od razu zaczęła mówić dalej. - Ja też próbo¬ wałam skontaktować się z tobą parę dni temu, ale cię nie było, a nie miałam ochoty nagrywać się na sekretarce. - Wyjechałem do Portland z odwiedzinami. Stary przyjaciel. - Nie był