opanowania. Tak, trzeba troche w sobie pogrzebac,
przypomniec sobie te dawna Kylie, dziewczyne z jajami, która nie zawahała sie przed niczym, ¿eby dostac to, czego chciała. - Na przykład jak? Masz jakis pomysł? - Uniosła zalotnie jedna brew. - Mam swoje sposoby. - Jestes tylko mocny w gebie, Monty - powiedziała. Monty zawahał sie, najwyrazniej jej nie ufał. - Zobaczymy - odparł. - Czekaj tu. - Powoli poło¿ył Jamesa na dywanie. - Co robisz? - Zaraz zobaczysz. - Prosze, prosze, nie rób mu krzywdy. - Nic mu nie zrobie. Jesli ty zrobisz, co ci ka¿e. 457 Jazda na rowerze - Obiecaj, ¿e go nie skrzywdzisz - błagała, przera¿ona. - Dobra, obiecuje. - Jego oczy błyszczały złosliwie. Nie ufała mu. Dr¿ała na całym ciele, marzac tylko o tym, by móc wziac na rece Jamesa, który le¿ał teraz koło stolika do kawy. - A teraz, ruszaj. - Wskazał rewolwerem sypialnie. - No, dalej, Marla. wyniki lotto Rób, co ci ka¿e. James jest teraz bezpieczny. Mo¿e ktos bedzie przechodził i... jesli ktokolwiek jest w domu. Serce podeszło jej do gardła. Weszła do sypialni Marli Cahill, z narzuta perfekcyjnie dobrana do zasłon. Monty wszedł za nia. Spojrzał na wielkie ło¿e i usmiechnał sie szyderczo. - No dobra, dziwko, tutaj wszystko sie miedzy nami zaczeło. Mo¿e wiec tu powinno sie skonczyc. Najwy¿szy czas. Kylie z trudem przełkneła sline. - Skoro uwa¿asz, ¿e to dobry pomysł. - Mysle, ¿e to swietny pomysł - powiedział. Wymierzył lufe rewolweru w jej skron, a druga reka przyciagnał ja do siebie gwałtownie i przycisnał usta do jej warg. Poczuła stechły zapach papierosów i kawy i natychmiast znowu ogarneły ja mdłosci. Zamkneła oczy i umysł. Wiedziała, ¿e jesli zaciagnie go do łó¿ka, zyska na czasie i mo¿e uda jej sie wyrwac mu rewolwer albo... albo siegnac pod materac i wyjac rewolwer Aleksa. Monty obmacywał ja szorstko jedna reka, dotknał jej piersi i zsunał dłon ni¿ej. - No, dalej - powiedział, popychajac ja w strone łó¿ka. Cofneła sie i poczuła, ¿e zagłebieniem kolan dotkneła materaca. - Zaraz zobaczymy, co potrafisz. Pamietam, ¿e robiłas laske jak ¿adna inna. Sprawy karne Kylie jekneła zmysłowo, choc w srodku a¿ skrecało ja z obrzydzenia. Razem upadli na łó¿ko, ale Kylie zda¿yła jeszcze wyciagnac reke i kiedy Monty znowu zaczał ja całowac, przycisneła guzik intercomu, po czym oddała mu pocałunek i 458 objeła go mocno ramionami, jakby go miała nigdy nie puscic. Nie wypuszczajac rewolweru, Monty rozpiał jej bluzke wolna reka, dotknał jej piersi, pocierajac jej sutki przez materiał stanika. Marla zadr¿ała, udajac podniecenie, którego nie czuła, i